niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 13



Przebudziłam się rano czując dłoń na swoim poliku. Zayn delikatnie muskał moją twarz, przyglądając się mi z lekkim uśmiechem. 
-Dzień dobry, przyszła pani Malik. 
Odpowiedziałam lekkim uśmiechem.
-Jej.. jak to ładnie brzmi. - Jego oczy wypełnione były dumą i szczęściem.
Chwilę poleżeliśmy w ciszy rozmyślając.
-Nie chcę wstawać. - Oklapłam ciężko na poduszkę.
-A ja nie chcę wychodzić dziś na scenę, chcę być tu z tobą, choć wiem, że moje pozostałe dziewczyny tego chcą..
-Ale wiesz, że to dla nich ważne. Tyle czasu czekały by spotkać swojego idola. To ich marzenie, nie możesz ich zawieść tylko dlatego, że ci się nie chce.
-Jeej..Jak dobrze, że ja cię mam. - Jego delikatne usta złączyły się z moimi więzią, która nie chciała się rozerwać.
-Czemu ty mnie tak kochasz?
-Bo to ty Zayn. Jesteś sobą, nikogo nie udajesz, przy tobie czuję się taka bezpieczna i szczęśliwa. Nigdy nie wątp w moją miłość.Ona jest wieczna i prawdziwa - zarówno moje jak i jego oczy zaszły się łzami. - Dlatego własnie kocham cię idioto! Sprawiasz, że każdy mój dzień ma sens, że nie boję się kochać, że mogę czuć się bezpieczna i po prostu sprawiasz mi radość tym, że jesteś.
Jego głowa delikatnie spoczęła na moich kolanach, a ręce gładziły twarz.
-Co ja robiłem gdy ciebie nie miałem? - lekko przygryzł dolną wargę, jak to zawsze robił spragniony namiętności.
-Czekałeś na mnie. - chytrze się uśmiechnęłam, a on wpił się w moje wargi.

Kilka godzin później byliśmy już w samolocie do domu. Za oknami pokładu słońce mocno przygrzewało, niebo było bezchmurne dzięki czemu mogłam zobaczyć cały Londyn z góry. Ogromne miasto, pełno samochodów, wieżowców, ludzi. W jednej chwili zatęskniłam za Stanami. Mieszkałam tam odkąd skończyłam 5 lat, Polski za dobrze nie pamiętałam.Tak bardzo chciałam pojechać tam i zobaczyć jeszcze raz swoich przyjaciół, dom na wzgórzu, wszystko co tak bardzo kochałam. 
Jadąc do Londynu nie sądziłam, że zostanę tu na zawsze u boku gwiazdy pop. Lot był bardzo nużący. Chłopcy odsypiali zmęczenie po koncercie. Przyglądając się im wyglądali jak małe dzieci, słodko trzymając kciuki w buzi. W pewnej chwili Paul wyszedł z kabiny pilota, spojrzał na chłopców i na mnie.
-Poradzę ci coś. - Szepnął cicho. - Zrób im zdjęcia, nie wiadomo kiedy taka okazja nie nadarzy, a hak na nich idealny. - Uśmiechnął się szerzej i powrócił do kabiny.
-Dzięki Paul. 

Dolecieliśmy na miejsce już po godzinie. Rozespani chłopcy wywlekli się z samolotu, szybko wskakując do taksówki. W domu mieliśmy być nazajutrz, więc nikogo pod domem nie było.. Prawie nikogo.
-Moniiiiśś! - Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona, a ja stałam jak sparaliżowana.  - No co ty? Nie poznajesz mnie?
-Yyy.. no tak niezbyt..
-Juliett. Juliett Smeet. 
Stałam zdumiona patrząc na dawną koleżankę ze studiów, uśmiechającą się od ucha do ucha. Chłopcy tak jak ja byli zdumieni. 
Nie byłyśmy wrogami, ani nie byłyśmy zbytnio zżyte, ale jej odwiedziny były czymś naprawdę podejrzanym.


______________________________________

Jeeeeeeeejj! :o
Jak ja tęskniłam za dodawaniem tu postów ;3
Brak weny = brak postów :c
Wiem, że krótki ale jak na razie moje zasoby weny są ograniczone..
Myślę, że nie zapomnieliście o moim blogu :x
Przepraszam Was najmocniej <3