niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 13



Przebudziłam się rano czując dłoń na swoim poliku. Zayn delikatnie muskał moją twarz, przyglądając się mi z lekkim uśmiechem. 
-Dzień dobry, przyszła pani Malik. 
Odpowiedziałam lekkim uśmiechem.
-Jej.. jak to ładnie brzmi. - Jego oczy wypełnione były dumą i szczęściem.
Chwilę poleżeliśmy w ciszy rozmyślając.
-Nie chcę wstawać. - Oklapłam ciężko na poduszkę.
-A ja nie chcę wychodzić dziś na scenę, chcę być tu z tobą, choć wiem, że moje pozostałe dziewczyny tego chcą..
-Ale wiesz, że to dla nich ważne. Tyle czasu czekały by spotkać swojego idola. To ich marzenie, nie możesz ich zawieść tylko dlatego, że ci się nie chce.
-Jeej..Jak dobrze, że ja cię mam. - Jego delikatne usta złączyły się z moimi więzią, która nie chciała się rozerwać.
-Czemu ty mnie tak kochasz?
-Bo to ty Zayn. Jesteś sobą, nikogo nie udajesz, przy tobie czuję się taka bezpieczna i szczęśliwa. Nigdy nie wątp w moją miłość.Ona jest wieczna i prawdziwa - zarówno moje jak i jego oczy zaszły się łzami. - Dlatego własnie kocham cię idioto! Sprawiasz, że każdy mój dzień ma sens, że nie boję się kochać, że mogę czuć się bezpieczna i po prostu sprawiasz mi radość tym, że jesteś.
Jego głowa delikatnie spoczęła na moich kolanach, a ręce gładziły twarz.
-Co ja robiłem gdy ciebie nie miałem? - lekko przygryzł dolną wargę, jak to zawsze robił spragniony namiętności.
-Czekałeś na mnie. - chytrze się uśmiechnęłam, a on wpił się w moje wargi.

Kilka godzin później byliśmy już w samolocie do domu. Za oknami pokładu słońce mocno przygrzewało, niebo było bezchmurne dzięki czemu mogłam zobaczyć cały Londyn z góry. Ogromne miasto, pełno samochodów, wieżowców, ludzi. W jednej chwili zatęskniłam za Stanami. Mieszkałam tam odkąd skończyłam 5 lat, Polski za dobrze nie pamiętałam.Tak bardzo chciałam pojechać tam i zobaczyć jeszcze raz swoich przyjaciół, dom na wzgórzu, wszystko co tak bardzo kochałam. 
Jadąc do Londynu nie sądziłam, że zostanę tu na zawsze u boku gwiazdy pop. Lot był bardzo nużący. Chłopcy odsypiali zmęczenie po koncercie. Przyglądając się im wyglądali jak małe dzieci, słodko trzymając kciuki w buzi. W pewnej chwili Paul wyszedł z kabiny pilota, spojrzał na chłopców i na mnie.
-Poradzę ci coś. - Szepnął cicho. - Zrób im zdjęcia, nie wiadomo kiedy taka okazja nie nadarzy, a hak na nich idealny. - Uśmiechnął się szerzej i powrócił do kabiny.
-Dzięki Paul. 

Dolecieliśmy na miejsce już po godzinie. Rozespani chłopcy wywlekli się z samolotu, szybko wskakując do taksówki. W domu mieliśmy być nazajutrz, więc nikogo pod domem nie było.. Prawie nikogo.
-Moniiiiśś! - Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona, a ja stałam jak sparaliżowana.  - No co ty? Nie poznajesz mnie?
-Yyy.. no tak niezbyt..
-Juliett. Juliett Smeet. 
Stałam zdumiona patrząc na dawną koleżankę ze studiów, uśmiechającą się od ucha do ucha. Chłopcy tak jak ja byli zdumieni. 
Nie byłyśmy wrogami, ani nie byłyśmy zbytnio zżyte, ale jej odwiedziny były czymś naprawdę podejrzanym.


______________________________________

Jeeeeeeeejj! :o
Jak ja tęskniłam za dodawaniem tu postów ;3
Brak weny = brak postów :c
Wiem, że krótki ale jak na razie moje zasoby weny są ograniczone..
Myślę, że nie zapomnieliście o moim blogu :x
Przepraszam Was najmocniej <3


piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 12


*Trzy dni później*

Była już dziesiąta rano. Za 15 minut mój samolot startował. Szybko wrzuciłam walizkę do taxi i ruszyliśmy. Wydawało mi się, że kierowca specjalnie jedzie wolno bym nie zdążyła. Na szczęście dotarliśmy w chwili gdy zamykano odprawę. Już bez pośpiechu usiadłam na swoim miejscu i czekałam aż dolecimy. Lot był przewidziany na 6 godzin, a dwie godziny później koncert. Nie denerwowałam się i próbowałam odprężyć. Obok mnie siedziała matka dzieckiem. Dziewczynka uważnie mi się przyglądała, jakby próbowała mnie rozszyfrować.
-A ja fiem kim jesteś. -Mała odezwała się do mnie bez srępowania, swoim miłym, słodkim głosem.
-Taak? A to kim ? -Zasmiałam się i delikatnie potargałam jej grzywkę.
-Ty jesteś dziefcyną jednego z tych pedałkóf, których słucha moja siostla. 
Zdezroientowana spojrzałam na matkę dziewczynki, której mina zrzedła. 
Puściłam buraka, jak zresztą mama dziecka, która spojrzała na mnie przepraszająco. Więcej nie zamieniłam z dziewczynką słowa, gdyż ona po prostu usnęła.
W końcu wylądowaliśmy. Już nie mogłam się doczekać spotkania z chłopcami. 
Weszłam do budynku gdzie od razu zauważyłam całą piątkę w asyście ochroniarzy i z wianuszkiem directioners, oczywiście. 
Wzrokiem napotkałam Zayna, który od razu rzucił się w moją stronę. Rzuciłam walizkę na ziemię i wskoczyłam na jego biodra obdarowując namiętnym pocałunkiem.
-Tęskniłem. - Spojrzał mi głęboko w oczy, pełne łez.
-Ja też. -Musnęłam jego policzek i wtuliłam głowę w jego kark, dalej siedząc mu na ramionach.
-No witaj Moniś. - Rozpromieniony Louis rozłożył ramiona przede mną. Wtuliłam się w nie, po czym z całe siły go kopnęłam.
-AAAuu!! Za co to?
-Za telefon kotku, za telefon.
-Ale powiedz, plan miałem niezły. - Uśmiechnął się do mnie i zaczął głupkowato ruszać brwiami.
Przywitałam się z resztą i ruszyliśmy do hotelu.
Gdy kierowca zatrzymał się na miejscu stało tam już pełno fanek, które piszczały i płakały ze szczęścia. Chłopcy rozdali im autografy, porobili zdjęcia i pożegnali się z nimi. Widziałam pełne złości spojrzenia w moją stronę, a niektóre pełne serdeczności.
-Okej, chodźmy się odświeżyć.
Wszyscy razem mieliśmy jeden wielki pokój, a raczej kwaterę. Było tam pięć małych pokoików, każdy wyposażony w łoże, komodę i szafkę nocną, oraz jedna, wielka toaleta.
-Pójdę się ogarnąć. Dajcie mi pół godziny. - Wsunęłam się do olbrzymiej łazienki i od razu zaczęłam nalewać wodę do wanny.
Kładąc się w ciepłej wodzie, gdzie piana łaskotała moje ciało, wreszcie mogłam się odprężyć. 
Ciche pukanie do drzwi łazienki, jakby mnie otrzeźwiło. Zayn delikatnie wsunął głowę. 
-Kochanie, za piętnaście minut wychodzimy.
-Okeej, już wychodzę.
Chłopak zniknął za drzwiami, a ja szybko wyszłam z wanny.
Wytarłam się i ubrałam zwiewną niebieską tunikę, czarne leginsy i trampki, a włosy niedbale związałam. Szybko podkreśliłam rzęsy tuszem, usta musnęłam błyszczykiem i byłam gotowa.
Razem z ochroną wydostaliśmy się z hotelu, ale dostać się do auta było gorzej. Na szczęście mieliśmy Paula.
-Kochanie, uważaj na siebie. Wiesz, że niektórzy naprawdę są niemożliwi.
-Dobrze kotku, nie martw się. - Wzięłam go pod ramię i przytuliłam do jego ramienia, on lekko cmoknął moje czoło.
Zajechaliśmy pod halę koncertową od tyłu. Chłopcy weszli tylnym wejściem, a ja wraz ze swoimi biletami jak każda inna fanka. Przemknęłam obok każdej wchodzącej directioners i dotarłam do pierwszego rzędu. Fanki, które stały w pobliżu rozpoznały mnie, ale na szczęście były bardzo miłe.
-Jak to jest mieszkać z One Direction? - Dziewczyny pytały mnie o chłopców z błyskiem w oczach, który widziałam w oczach Zayna gdy widywał się z fanami.
-Wspaniale! Choć czasami mam ich dość. - Zaśmiałam się, ale już nie mogłyśmy porozmawiać, gdyż światła przygasły i głos zza sceny zapowiedział wejście chłopców. Dziewczyny zaczęły krzyczeć, płakać i wszystko na raz. Także zaczęłam płakać gdy zobaczyłam oddanie tych dziewcząt. To było wspaniałe. 
Chłopcy weszli na scenę i zaczęli od WMYB, potem MMT i UAN. Gdy skończyli UAN czwórka młotków cofnęła się w tył, a Zayn stanął na środku.
-Cześć dziewczyny . -Uśmiechnął się serdecznie,  a fanki zaczęły wiwatować. - Teraz zaśpiewamy Moments dla kogoś nam wyjątkowego, kogoś wyjątkowego dla mnie. I proszę byś weszła na scenę, Moniś. - Wskazał palcem na mnie po czym gestem wskazał Paulowi stojącemu pod sceną, by mnie wprowadził. 
Weszłam tam pełna zaskoczenia. Chłopcy przysunęli bliżej kanape, Zayn na niej usiadł i wziął mnie na kolana. Liam zaczął śpiewać, a Zayn lekko kołysał mnie i szeptał do ucha. Ręką obejmowałam jego szyję, a jego włosy gładziły moją twarz. 
Podczas swojej solówki jego oczy były głęboko zapatrzone w moje, zalane łzami. Cieszyłam się jak głupia. Chłopcy dalej śpiewali, a my trwaliśmy w namiętnym pocałunku. 
Po skończonej piosence Zayn się lekko podniósł, także wstałam wstałam, ale  on w końcu uklęknął przede mną. Z kieszeni wyciągnął czerwone pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je i ujrzałam śliczny pierścionek, wysadzany diamencikami. Ręką zakryłam usta, ale łzy i tak poleciały po moich policzkach.
-Moniś, wiesz jak ja bardzo Cię kocham i wiesz, że jesteś wyjątkową osobą w moim życiu. Nikt inny nie uszczęśliwia mnie tak jak ty. Dzięki tobie wiem, że szczęścia nie trzeba szukać daleko. Jest obok.. - Jego oczy zaszkliły się, a usta zaczęły drżeć. Jego wzrok pokierował się na widownię pełną fanek, które także były wzruszone. - Pozwólcie mi spędzić z nią resztę życia. - Jego brązowe oczy znów wpatrywały się w moje. - A ty, pozwól bym to ja cię uszczęśliwiał.. na zawsze. Moniś.. - Wziął głęboki wdech . - ..Zostaniesz ze mną na zawsze, aż po kres ?
Oboje płakaliśmy jak głupi, przez łzy nie mogłam nic wydusić. Delikatnie pokiwałam głową i mimiką ust wypowiedziałam "tak". Wstał biorąc mnie na ręce, namiętnie całując i okręcając wokół. Czułam się jak mała dziewczynka, która dostała upragnioną zabawkę na gwiazdkę.
Reszta koncertu przebiegła jak do tej pory. Siedziałam na kolanach Zayna wtulając się w jego twarz. Wiedziałam, że wtedy mogło być już tylko lepiej.
Do hotelu wracaliśmy w bardzo dobrych humorach, nasze usta wgl się nie rozłączały. W budynku hotelu Paul przekazał Zaynowi jakiś klucz i poszliśmy do windy. Na pierwszym piętrze pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy, choć pokój zespołu był piętro wyżej.
-To przecież nie to piętro.
-Zaufaj mi. - Spojrzał mi w oczy tym swoim słodkim wzrokiem i już o nic nie pytałam.
Stanęliśmy przy drzwiach numer 121. Zayn otwrzył je, a ja weszłam i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. W całym pokoju rozsypane były płatki róż, wokoło świece dawały lekkie światło, a szampan chłodził się w puszce z lodem.
-Kochanie ..ta chwila należy tylko do nas. - Jego usta wpiły się w moje, a ręce błądziły po całym ciele.
Czułam się tak wyjątkowo, że nie chciałam by ta chwila się skończyła. Jego usta delikatnie zaczęły pieścić moją szyję.
-Moniś, aby napewno tego chcesz? - Jego troska o mnie była czymś naprawdę wyjątkowym.
-Tak. - Delikatnie się uśmiechnęłam, a nasze ciała znów sie złączyły.
Pod sobą poczułam miękkość łóżka, a na mnie Zayna który był tak delikatny, a zarówno tak łapczywy. Z każdą chwilą posuwaliśmy się coraz dalej.
Nasze rozpalone ciała, łączyły się ze sobą w całość. Każde z nas robiło to po raz pierwszy, ale w swojej obecności byliśmy tak pewni siebie i tak bardzo szczęśliwi. Ta noc była spełnieniem mnie samej, a zarówno pogłębieniem naszej miłości.

__________________________

Czeeść :D
Jestem bardzo szczęśliwa, że w tak szybkim czasie napisałam rozdział z którego jestem naprawdę dumna <3
Myślę, że się podoba i jesteście zadowoleni :3


W szczególności chciałam podziękować Klaudii Bartos za to, że przed dodaniem zawsze sprawdza moje rozdziały, choć w pewnym sensie nie ma wyboru. No i za to, że tak wspaniale potrafi przeszkadzać i motywować podczas pisania : D
kocham Cię :*

niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 11


*Monika*


Kolejny ranek zmusił mnie do pobudki. To straszne z jaką prędkością leciały te dni. Wszystko zaczynało się od nowa - wstać, przeżyć, iść spać. Zwlokłam się z łóżka na które padały promienie przebijające przez okno, choć było to już splatanie się lata z jesienią. Poszłam do łazienki mieszczącej się w sypialni Zayna i weszłam pod prysznic. Chłodna kąpiel zaspokoiła to co buzowało w moim ciele. Ubrana i umyta stanęłam przy łóżku i przyglądałam się chłopakowi jak śpi. Ten raptownie otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie słodko.
-Witam moja madam. Jak się spało?
-Przy tobie zawsze śpi się wspaniale. - Usiadłam na łóżku obok niego, a ten objął mnie przyciągając do siebie i całując na powitanie.
Spędziliśmy razem kilka minut trwając w takim stanie, po czym zeszliśmy na dół.
W kuchni siedziała czwórka chłopaków jedzących śniadanie, a obok stały walizki.
Wszyscy gwałtownie spojrzeli na Zayna.
-Stary? Gdzie twoje walizki ? -Harry odezwał się pierwszy.
-Jakie walizki?
-Kurde, człowieku, dzisiaj wyruszamy w trase!
-O kurde! Dzisiaj ? - Zayn stanął jak wmurowany i z niedowierzaniem patrzył na chłopców. 
Dziesięć minut później ubrany i lekko ogarnięty pakował ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy. Zszedł na dół gdzie całą piątką na niego czekaliśmy. 
-Okej, weźcie walizki, ja pożegnam się z Monią. 
Chłopcy wyszli zamykając za sobą drzwi, a ja mocno wtuliłam się w Zayna.
-Skarbie, przepraszam że to tak wyszło..
-Jest dobrze. 
-Podczas pierwszego koncertu napewno będziesz z nami! Obiecuję, załatwię Ci bilet i wejściówkę. Zupełnie zapomniałem.. 
-Okejj! Nie martw się . -Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. -Pierwszy koncert za cztery dni. Przeżyjesz.
-Bez ciebie? To będzie trudne, ale postaram się. -Jego język wywinął się w zabawny rulonik, a ja rzuciłam się na niego by na pożegnanie poczuć smak jego ust.
Po ostatnich słowach pożegnania wyszliśmy przed dom gdzie czekali chłopcy.
-Siadaj Zayn.
-Ok już. - Spoglądał w ich stronę po czym jego wzrok zwrócił się na mnie. - Pamiętaj, że zobaczymy się za cztery dni, ale i tak będę tęsknił.
-Wiem. Ja też. 
Wymieniliśmy czułe spojrzenia , po czym Zayn odwrócił się i wsiadł do busa.
Wróciłam do domu i wygodnie rozsiadłam się na kanapie. Wiedziałam, że będę tęsknić za chłopcami, ale kilka dni spokoju będzie okej. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Nagle usłyszałam dźwięk sms-a przychodzącego na mój telefon, który nie wiedziałam gdzie posiałam. Zaczęłam szukać u źródła z którego dobiegał dźwięk, czyli pod kanapą. Wczołgując się pod nią napotkałam się na jedną żółtą skarpetkę zgubioną przez Harrego, kilka chipsów, natkę marchwi oraz sterte kurzu. Myśląc o tym by posprzątać cały bałagan moich wspaniałych dzieci, znalazłam swój telefon. Wyczołgałam się i siadając na kanapie otworzyłam skrzynkę odbiorczą. Pierwsza wiadomości była od Zayna "kocham Cię" . Uśmiechnęłam się do telefonu jak głupia, po czym otworzyłam drugą wiadomość - od Louisa "skoro znalazłaś telefon, to wiesz że mamy bajzer w domu. kochamy Cię Moniś :) xx" 
-Zabiję cię żmijo. - Tak mi się wydaję, że zrobiłam przebiegłą minę. 
Wstałam z kanapy i poszłam do schowka na środki czystości. Zabrałam wszystko co potrzebne i ruszyłam na wojnę. Zaczęłam od ogólnego ogarnięcia. Dla relaksu włączyłam muzykę, która zagłuszała moje myśli o tęsknocie za Zaynem. 
Czas zleciał mi szybko. Dom wysprzątany, a ja z satysfakcją, że już nie mieszkam w burdelu. Po raz kolejny rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV. Zaczęły się wiadomości.
-"Witam państwa w ten cudowny wieczór i zapraszam na wiadomości. Brytyjsko - Irlandzki zespół One Direction właśnie zaczął swoją trasę. Są właśnie w samolocie do Nowej Zelandii. Dziewczyna Zayna Malika - Monika Goldberg ma dołączyć do nich za cztery dni, podczas pierwszego koncertu. Zobaczymy co przyniesie to spotkanie, gdyż ktoś nam zdradził że chłopak szykuje dla niej niespodziankę. Czekamy zniecierpliwieni. A teraz kolejne wiadomości..."
-Mmm..to ciekawe. - Przełączyłam na inny kanał na którym podawano jakiś film przyrodniczy. Po obejrzeniu kawałka usnęłam.


*Zayn*


-Proszę zapiąć pasy, lądujemy. - Głos pilota wyrwał mnie z zamyślenia.
-Paul! Czy aby napewno wszystko dotrze na czas? - Spytałem go po raz setny z obawy przed niewypałem.
-Taak! Chołopie, jest okej. - Poklepał mnie po ramieniu i wykuszyliśmy do wyjścia.-Nie martw się, zorganizuję wszystko.
Tak więc kierowałem się słowami Paula - niczym się nie martwić. Spojrzałem na niego z wyrazem podziękowania i pokierowaliśmy się do następnego samolotu.




______________________________


Cześć dziewczyny wiem , że ten rozdział jest wyjątkowo krótki, ale niestety nie miałam pomysłu :c
A nie chciałam tak długo nie dodawać, bo nie chciałam stracić osób które to czytają c:
Obiecuję , że następny rozdział będzie dłuższy ;)
Mam nadzieję, że nie zniszczyłam tego :x
Kocham Was i dziękuję, że czytacie i jesteście ;3


BARTOS - kocham Cię krejzolu :3

środa, 1 sierpnia 2012

Ode mnie do Was

Cześć, chciałam was poinformować po tak długim czasie , że nie wiem kiedy napiszę kolejny rozdział, nie mam weny ani chęci. Przepraszam tych, którzy to coś czytają! :D
Jeśli chcecie pomóc w tworzeniu, to podsuńcie mi kilka pomysłów - tylko NOT małe Maliki : d
haahh :D do zobaczenia, dzięki za uwagę :3 


-by Klaudia :D

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 10


W klubie było tłoczno jak nigdzie indziej, można było się pogubić.
-Napiłbym się.
-Ja też.
Tak więc Harry i Niall powędrowali do baru, a Liam i Louis poszli do DJ'a, gdyż był on ich znajomym.
-Chodź skarbie, pobujamy się. - Zayn wziął mnie za rękę i powędrowaliśmy na środek sali. Impreza trwała w najlepsze, bawiliśmy się świetnie mimo iż nie piliśmy, oczywiście poza Narrym.
-Pójdę do toalety. - ruszyłam w stronę dużych metalowych drzwi damskiej toalety.
Po drodze wpadłam na jakiegoś napaleńca.
-Zaczekaj mała, dokąd się tak śpieszysz? - położył rękę na moim ramieniu i nie chciał puścić.
-Mała to jest twoja pała, z drogi. - pełna złości wyrwałam się spod mocnego uścisku, jednak był szybszy i złapał mnie za rękę.
-Ej, ej, ej! Bez obaw maleńka, zaopiekuję się tobą.
Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Czuć było od niego alkohol.
Próbowałam się wyrwać i krzyczałam. Łzy leciały mi po policzkach zamazując obraz. 
Po chwili poczułam jak ktoś uwalnia mnie od tego kolesia. To był Zayn. Odsunął mnie na bok i przyłożył zboczeńcowi w twarz. Ten przewrócił się, próbował wstać by oddać, ale był zbyt pijany by się podnieść.
-Chodź kochanie, idziemy do domu. - Zayn obiął mnie swoim silnym ramieniem i wtulona w niego szłam. 
W jego ramionach czułam się najbezpieczniej.


Gdy dotarliśmy do domu ułożył mnie lekko na swoim łóżku.
-Tu już nic ci nie grozi. - dając mi buziaka wstał i ruszył w stronę drzwi.
-Proszę, połóż się obok. - Szepnęłam, a on zawrócił i delikatnie położył się przy mnie.
Wtuliłam się w jego tors i usnęłam.


*Zayn*
Jak spała była taka bezbronna. Wiele razy zastanawiałem się jak to będzie.
-"To ona jest tą na zawsze, to z nią chcę przeżyć ten pierwszy raz, to obok niej chcę budzić się rano, to jej chcę ślubować miłość, wierność aż po kres" 
Tyle myśli miałem w głowie, ale wiedziałem, że to jest to. Po pewnym czasie usnąłem.


*Monika*
Hałas dochodzący z budynku obok obudził mnie o 6 rano. Zayn jeszcze spał. 
Wstałam i poszłam do toalety. Spojrzałam w lustro i się przestraszyłam. Wyglądałam okropnie.
-Oj Monika, weź się za siebie, bo ten wspaniały człowek cię niedługo zostawi..-Szepnęłam sama do siebie i obmyłam twarz wodą. 
Po cichu wyszłam z sypialni Zayna i poszłam na dół. Po drodze zauważyłam kalendarz.
-To już dziś ..
Tak .. rocznica śmierci rodziców. To już trzeci rok. To straszne .. powróciły wszystkie wspomnienia sprzed roku, sprzed dwóch i trzech lat.
Choć było bardzo wcześnie to nie mogłam czekać, ubrałam płaszcz i buty i wyszłam z domu. Kierowałam się w stronę cmentarza.


*Zayn*
-Aa! 
Dziwny a zarazem straszny sen nie pozwolił mi długo spać. Właśnie chciałem spojrzeć na Monikę jak śpi, ale ku mojemu zdziwieniu nie było jej tam. Sprawdziłem w łazience, w jej pokoju, na dole, pobudziłem chłopaków. Nigdzie jej nie było.. 
Bardzo się bałem.. To dziwne, ale mój sen się sprawdzał. 
"Moniki nigdzie nie ma, przepadła. Po kilku dniach znajdują ją ..." -NIE! NIE! NIE!
-Zayn, może po prostu do niej zadzwoń ? -Z zamyślenia wyrwał mnie Liam.
-Dobra. -Wyszukałem kontaktu i czekałem aż odbierze. 
"Tu Monika Goldberg, zostaw wiadomość, a napewno oddzwonię" 
-Kurwa! Jeszcze raz. -W myślach błagałem by odebrała.
-Tak? -Poczułem ulgę, odebrała.
-Moniś! Gdzie ty jesteś?
-Na cmentarzu .. To już trzy lata..
-Dobrze, czekaj, zaraz tam będę.
Rozłączyłem się i pognałem do samochodu. 
10 minut później byłem już na miejscu. Monika siedziała skulona przy grobie.
-Kochanie..-Usiadłem obok niej o objąłem.
-Jak szybko to zleciało ..W takich chwilach zastanawiałam się czemu tak się musiało stać ..Chociaż gdyby nie te wydarzenia,  to nie poznałabym Nialla .. Wszystko byłoby zupełnie inaczej ..
-Ale jest tak, jak jest. W pewnym sensie się cieszę, bo mam ciebie. - Wtuleni w siebie siedzieliśmy tam kilka godzin. W końcu zaczęło się ściemniać i robić chłodno.
-Wracajmy do domu.
W samochodzie panowała cisza. Monika usnęła. 
Pod domem wyniosłem ją z auta , wprost na górę do jej łóżka. Sam także poszedłem do siebie. Leżałem dosyć długo na łóżku i biłem się z myślami. Nie wiedziałem ile czasu tak już siedzę, ale po pewnym czasie ktoś zapukał do moich drzwi. Spojrzałem na zegarek. 3 w nocy. 
-Proszę.
To była Monika.
-Nie potrafię usnąć. Mogę z tobą? 
-Choodź skarbie. -Zrobiłem jej miejsce na łóżku i położyła się przytulając się do mnie. 
Po raz kolejny zacząłem myśleć o nas, zdałem sobie sprawę z tego, że za tydzień minie rok odkąd to my jesteśmy razem..Kilka chwil obserwowałem jak zasypia, aż sam poległem.








______________________________________
Jak ja Was przepraszam, że tak mi nic nie wychodzi -.-
Facepalm .. :c
Coś wam się nie podoba, jakieś uwagi to piszcie :3
Jeśli choć trochę nie zepsułam tego rozdziału .. najlepiej, wyraźcie swoją opinię :>
Dziękuję i przepraszam :*


I wyrazy uznania, dla KLAUDII BARTOS za to , że sprawdza moje błędy i potrafi ochrzanić : D i że chce jej się wgl to czytać, przed wami :*

poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 9


Z każdą chwilą coraz bardziej się bałam, to było takie mało realistyczne ..
Wychodząc z domu widziałam łzy w oczach chłopców, smutek i strach u Zayna.
-Kochanie, będzie dobrze. - Uśmiechnęłam się do niego i pogładziłam jego policzek ręką.
Stres go wykańczał.
Do lekarza było kilka minut drogi, postanowiliśmy się przejść.
Razem trzymając się za ręce szliśmy przed siebie. Każde z nas pogrążało się w rozmyślaniu. Spotkanie kilku fanów było dla niego wytchnieniem. Widziałam ten błysk w oku. To było coś co kochał. 
Przed bramą przychodzni zatrzymaliśmy się.
-Kochanie, a co jeśli nie będzie szans ?
-Nawet tak nie mów! Ja nie chcę cię stracić! Chcę urodzić dla ciebie dzieci, czy tego chcesz, czy nie! A więc proszę, zamknij się.
Spojrzał mi w oczy i przytulił. Weszliśmy do środka. Urządzone było nowocześnie i stylowo. Zayn zapukał do drzwi i wszedł do gabinetu. Czekałam na niego w holu. 
Bardzo się denerwowałam.


*Zayn*
Wszedłem do gabinetu bardzo zdenerwowany.
-Oo..-Lekarz podniósł wzrok znad kart. - Pan Malik, witam. Proszę usiąść.
-Dzień dobry. -Siadłem .. i czekałem.
-Mam dla pana , jak sądzę dobre wieści.
-Tak ?! - Od razu poczułem ulgę, wiedziałem, że od tej pory będzie dobrze.
-Jest mi bardzo przykro z powodu takiego, że popełniliśmy błąd. Mamy nowego kolegę w naszym zespole i jeszcze niezbyt sobie radzi w laboratorium. Po prostu popełnił błąd. Nie ma pan żadnych komórek rakowych. Jest pan zdrowy. 
Zatkało mnie. Byłem trochę zły, ale też cieszyłem się jak cholera.
Złość na głupiego kolegę z laboratorium była niczym w porównaniu z tym czego doświadczyłem. Prawdziwej miłości. Pomimo tego, że niby byłem chory, Monika mnie nie zostawiła. Nie uciekła. Od tamtej chwili już na pewno wiedziałem, że ona jest tą jedyną.
-D-dziękuję.. hah.... hahahah .. -Zacząłem wprost skakać z radości, rzuciłem się na mojego lekarza i go uścisnąłem. Byłem strasznie szczęśliwy.


*Monika*
Z gabinetu dobiegało coś w formie płaczu. Tak bynajmniej zrozumiałam. Zaczęłam płakać. Musiało być poważnie.
Zayn wyszedł z gabinetu bardzo szczęśliwy.
-Moniś?! - Uklęknął przy mnie. - Czemu płaczesz?!
-T-ty płakałeś? Coś jest nie tak ?
-Niee! Jest wszystko w najlepszym porządku, nic nie ma, jestem cholernie zdrowy i mega cholernie szczęśliwy! 
Zaczęłam się śmiać. Zayn wziął mnie na ręce i okręcił kilka razy wkoło obdarzając namiętnym pocałunkiem.
-Teraz może być tylko lepiej.
Uśmiechnęłam się do niego i czule pocałowałam w czoło.
-Pora iść do domu.


*Zayn*
Weszliśmy do domu. Z pozoru smutni.
-Zayn? - Harry odezwał się pierwszy.
-Chłopaki ... jak wam to powiedzieć ..-Zacząłem teatralnie załamanym głosem.- to trudne ..ale ..
-Powiedz wreszcie!
-Niall zeżarł pól zawartości lodówki, mów do zje całą resztę!
-No kurwa, co ja wam mogę powiedzieć? JESTEM ZDROWY!
Cała czwórka rzuciła się na mnie z radości. Wygłupialiśmy się kilka minut. Radości nie było końca. 
-Ja wiedziałem, że będzie dobrze, mówiłem od początku!
-Ale jednak z nerwów opróżniłeś lodówkę? - Liam zrobił przebiegłą minę.
-Niee.. głodny byłem.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. By poświętować poszliśmy do clubu całą szóstką.






__________________________________________
Tak, krótki. Jak każdy.
Mam nadzieję, że się podoba i czytacie bo mam inne wrażenie .. Udzielajcie się, bo rozumiem przez ten brak komentarzy, że wgl nie czytacie ..:C


Jeszcze coś :d
Lubicie jak piszę  ? : D
Zapraszam tu : http://www.facebook.com/LiamPayneZawszeSpoko i tu : http://www.facebook.com/MojeZycieNazywaSieOneDirection
Fanpage na których jestem ;) Mam nadzieję, że obserwujecie ;d
na tym pierwszym podpisuję się "Młoda", a na tym drugim "Bicz" :)


Życzę fajnej reszty wakacji <3
Niedługo coś dodam, o ile bd conajmniej 20 komentarzy .. hohoh :d czyli nigdy :d
czee ;)

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 8


Miałam tą kartkę w ręce, czytałam ją kilka razy, ale za żadnym nie docierało do mnie to co było na niej zawarte.
"Nadmiar komórek nowotworowych ..."
-"Co? To niemozliwe!" -Myślałam, że to żart. Nic do mnie nie docierało, ale jednak.
Zayn właśnie wszedł do pokoju i zobaczył mnie siedzącą na łóżku z kartką w ręce.
-Monika!!
Zaczęłam płakać.
-Z..Zayn .. jak .. jak to możliwe? Co?
-Jakim prawem grzebałaś mi w rzeczach?! - Mój ukochany był na mnie zły, ale widziałam, że ledwo powstrzymuje łzy.
-Leżało pod poduszką! Ale to teraz nie ma znaczenia! Jak mogłeś mnie oszukać?! Czemu mi nic nie powiedziałeś?! -Łzy cisnęły mi się do oczu coraz szybciej.
-Chciałem uniknąć właśnie tego! Użalania się, współczucia i płaczu! Mam szansę żyć, rozumiesz?! Mam ją i nie chcę zaprzepaścić, bo mam ciebie! Mam dla kogo żyć! Gdybym powiedział nie mógłbym normalnie funkcjonować. Chciałem się pozbyć tego cholerstwa jak najszybciej. -Jego ton głosu był coraz spokojniejszy, usiadł obok mnie i objął ręką.
-Wiesz, że nigdy bym cię nie zostawiła.. Wiesz że bym ci pomogła..
-Wiem kochanie i przepraszam. 
-Będziemy żyć normalnie, wyleczysz się i powróci nasze dawne, wspaniałe życie.
Pocałował mnie w czoło i siedzieliśmy razem chwilę, wylewając łzy.
Ciszę przerwał dzwięk sms-a.
-To mój lekarz, mam wizytę za trzy godziny.
-Pójdziemy razem.
-Moniś, nie musisz, poradzę sobie.
-Chciałeś powiedzieć PORADZIMY! - Uśmiechnęłam się do niego i złożyłam czułego buziaka na ustach.


*Godzinę później*
Od kilku minut siedzieliśmy na dole z chłopcami. Ja na kolanach Zayna w fotelu, a reszta na kanapie naprzeciwko oglądając TV.
-Chłopcy ..-Zaczęłam, ale nie wiedziałam jak skończyć.
-Ta ? -Odpowiedzieli, ale żaden z nich nie raczył na mnie spojrzeć.
-Chcemy wam coś powiedzieć..
-Zonika is real. - Żart Louisa rozbawił chłopców do łez.
Cztery pary oczu skierowały się na nas.
-Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży..-Liam spojrzał z grobową miną na nas dwoje.
-Nieee! Ogłupiałeś ? W moim wieku ?
Nasze żarty przerwał Zayn.
-JESTEM CHORY! - Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego.
-Leki są w apteczce ..
-Nie tak! -Spojrzał po chłopcach, nie mówiąc nic. - Mam, a raczej mogę mieć raka .. Chciałem być z wami szczery, bo dzięki wam potrafię żyć i byłbym nie fair .. zresztą byłem, ale teraz zrozumiałem .. Nauczyłem się cieszyć z tego co mam, a ja mam was i wiem, że pokonam to cholerstwo!
Widać było, że chłopców zamurowało. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-Nie jest źle, poradzimy sobie. -Liam wstał a za nim cała reszta, podeszli do nas i przytulili.
-To znaczy mieć prawdziwych przyjaciół. - Zaśmiałam się tak jak reszta i kilka minut spędziliśmy wesoło. Aż do wyjścia do lekarza.






______________________________________
Krótki, tak wiem ..
nie mam weny .. nie chce mi się pisać ..ogólnie chyba zakończę to opowiadanie .. 
Jeśli chcecie dalsze rozdziały to pomóżcie mi wymyślić kolejny ..-.-
Dziękuję za uwagę, dobranoc. :)